XVI Mikrolotowe Mistrzostwa Podlaskiego KONTAKTY 2015
2015.09.25-27 Łomża, w tych dniach odbędą się XVI Mikrolotowe Mistrzostwa Podlaskiego KONTAKTY 2015. Planowałem tą wyprawę od czasu, odkąd mam drugą motolotnię, a właściwe przygotowania zaczęły się dzień wcześniej. Już w czwartek planowałem trasę przelotu (mam sporo ponad 200 km) oraz niezbędne wyposażenie.
Oprócz tak podstawowych rzeczy jak ubrania, olej, GPS musiałem zabrać ze sobą nawet sprzęt do kotwiczenia motolotni na świeżym powietrzu. Weryfikacja trasy przelotu z mapami AIP – mam trochę stref do ominięcia, no i oczywiście pogoda. Z tą ostatnią była wielka niewiadoma – niska podstawa chmur, przelotny deszcz i b. silny wiatr stawiały cały plan pod znakiem zapytania. W piątek rano ponowna weryfikacja pogody i decyzja – lecę. Po naniesieniu prognoz meteo na plan przelotu okazało się, że rezerwy paliwa pozostanie mi na 11 minut lotu, więc lot bez między-lądowania całkowicie nie wchodził w grę. Ponowne przeliczenie trasy wzbogaconej o lądowiska „po drodze” – jest Wiśniew. Telefon do właściciela, szybki dialog i mam zgodę na lądowanie. Więc pora w drogę. Na lotnisku ostatnia weryfikacja sprzętu i checklisty – lecimy. Po starcie wszystko to co zapowiadały prognozy – silny wiatr, niska podstawa chmur i lekki deszcz – po prostu pogoda barowa, a nie na latanie. Trasa zakładała ponad 3h lot, z dotankowaniem paliwa w 1/3 trasy.
Po minięciu Wisły dokładnie przede mną zauważyłem bardzo rozległy obszar gorszych warunków pogodowych. No i pierwsza trudna decyzja: albo lecę tak jak leciałem i ładuję się w IMC, albo obniżam lot i przechodzę pod chmurą, albo lecę nad – bez widoczności ziemi, albo zawracam. Pierwsza opcja wlot w IMC całkowicie odpada (w sumie wtedy nawet o tym nie pomyślałem, dopiero teraz jak to piszę ;). Nad chmurą też odpada, bo nawet nie wiem gdzie się ona kończy (i czy w ogóle), więc pozostają tylko dwie opcje – pod chmurą lub zawracam. Decyzja natychmiastowa – obniżam lot i jeżeli warunki nie pozwolą kontynuować lotu to zawracam. Pod chmurą źle, ale nie najgorzej. Można bezpiecznie lecieć na 300-400 m z widocznością ziemi. Teraz jeszcze kilkadziesiąt minut i lądowanie na dotankowanie paliwa. W Wiśniewie nigdy nie lądowałem, więc przed przyziemieniem (z bocznym wiatrem) rozeznanie w terenie, krąg i dopiero lądowanie.
Musi być „książkowo”, bo nie dość, że chce bezpiecznie dolecieć to jeszcze wrócić! Po lądowaniu krótki odpoczynek (pogoda nieźle szarpie), rozmowa z właścicielem, dotankowanie i dalej w drogę. Tym razem idealnie pod wiatr :( Przy prędkości powietrznej około 120 km/h prędkość postępową miałem niecałe 40 KT, więc wiat wiał w czoło z prędkością około 50 km/h. No nieźle. Jednak dobrze, że uzupełniłem paliwo, bo zamiast 1,5h będę leciał niecałe 2. Dalej już trasa bez większych niespodzianek. Po minięciu stref Mińska Mazowieckiego pokusiłem się o „przebicie” chmur – były na tyle rzadkie, że można było lecieć nad nimi i dalej mieć widzialność ziemi. Nad chmurami to już masełko, powietrze spokojne, ale wiatr (czołowy!) jeszcze silniejszy, więc lot znowu wydłuży się o te kilka minut. Po doleceniu w strefę Łomży chwila zawahania – mam przed sobą dość grubą chmurę, więc albo zawrócę i przebije się kiedy jeszcze widać ziemię, albo lecę dalej i w razie czego przebijam się nad Łomżą. Wywołanie radia nie pomogło, więc bez znajomości ruchu nad lądowiskiem nie zaryzykuje. Cofnięcie i obniżenie się w odległości jakiś 10 km od Łomży. Poniżej kilka dodatkowych ujęć z lotu do Łomży.
Jeszcze tego samego dnia krótki oblot okolicy i rozeznanie się w ukształtowaniu terenu, a później lot grupowy nad Łomżą.
Lądowanie na calność
Konkurencja, której dość mocno się obawiałem z kilku względów. Po pierwsze nową motolotnię mam od niedawna (jakiś 30h nalotu) i nie jestem jeszcze w nią „wlatany”, a po drugie mam dość szybkie skrzydło i po wyłączeniu napędu, w ostrym zakręcie opadam jak żelazko… (co widać na filmie). No ale od początku, dla tych co nie wiedzą. Konkurencja na celność lądowania w teorii jest bardzo prosta – wznosisz się na 300m, nad wyznaczonym punktem wyłączasz silnik i w locie szybowym masz wylądować tak, aby tylne koła znalazły się w oznaczonym obszarze. Za każdym udanym lądowaniem obszar jest zmniejszany. Niby proste, ale biorąc pod uwagę wszystkie czynniki, czyli dość silny wiatr, turbulencje, rotory powstałe w powietrzu od poprzedników i jeszcze masę innych czynników okazuje się, że to w cale tak proste nie jest.
Lot nocny
Loty nocne były poza konkurencją – tylko dla czystej przyjemności. Ponieważ posiadam uprawnienia do lotów według VFR Noc, a pas był oświetlony, więc mogłem się wybrać na nocne zwiedzanie Łomży. Tak jak widoki z motolotni są śliczne, tak widoki z motolotni po zachodzie słońca już całkowicie nie do opisania – wystarczą zdjęcia poniżej (a także film).
Przelot przez bramkę
Kolejną rozegraną konkurencją był przelot przez bramkę. Konkurencja unikatowa i bardzo ciekawa. Bramka po każdym udanym przelocie jest zwężana, więc coraz trudniej przez nią przelecieć. Prawdziwe problemy robią się wtedy, kiedy jest ona węższa od rozpiętości skrzydeł (w moim przypadku to 10m).
Bramka zrywana
Ostatnią rozegraną konkurencją była bramka zrywana. Na wysokości 2 metrów nad ziemią były ustawione dwie taśmy w początkowej odległości 50 cm od siebie. Sztuka polega na takim przeleceniu przez bramkę, aby zerwać górną taśmę nie uszkadzając dolnej. Po udanym przelocie odstęp taśm od siebie był zwężany. Silny wiatr bardzo utrudniał tą konkurencję, gdyż taśmy się albo odsuwały albo przysuwały do siebie.
Zakończenie
Po oficjalnym zakończeniu i rozdaniu nagród pora wracać do domu. Tym razem mam na szczęście „z wiatrem”, więc całą trasę pokonałem w lekko ponad 1h (przypominam, że pod wiatr zajęło mi to ponad 3h). Oprócz medalu i pucharu przywożę z Łomży bardzo miłe wspomnienia, masę nowych, ciekawych znajomości. Gigantyczne podziękowania dla organizatorów i obsługi technicznej – bez ich olbrzymiego wkładu nie odbyła by się tak zacna impreza! Do zobaczenia za rok.
Poniżej film z całości wyprawy, z dwóch kamer (żadne elementy się nie powtarzają). Zachęcam do oglądania.